wtorek, 9 lipca 2013

Dzień różowy, czytelnictwo u Szarańczy kwitnie.

Zaległy post różowy, a w nim dwie książki :)
Zabawa tęczowa się skończyła, natomiast w kolorowej zabawie blogowej jest bonus w postaci dnia różowego.

Cenię sobie postać pewnej włoskiej lekarki Marii, jej "filozofia" jest mi bardzo bliska, czerpie z jej dorobku całymi garściami... Jeden pan mi nawet zarzucił że kradnę jej pomysły... :D

Jedną z takich zaczerpniętych od Marii rzeczy było tworzenie książki.

Zapoznajemy dziecko w ten sposób z konstrukcją opowiadania, ale również z innymi pojęciami czasowymi.

Na początek Maria eM zaleca stworzenie książki o cyklu życiowym motyla- to zrobiliśmy już dawno, wtedy pomysł nie wydawał się Tygrysowi szczególnie interesujący, ale ostatnio sobie o nim przypomniał i od tego czasu książek napisaliśmy wiele :)

Tygrys rysuje- Różowy Prostokąt

Ta dzisiejsza to książka której bohaterem jest Różowy Prostokąt.
Prostokąt miał pewien problem- nie lubił jeść śniadań...*


Jeszcze nie jest do końca pokolorowana i nie jest zszyta, ale zarówno Tygrys, jak i Szarańcz czytają ją J. z wielkim zaangażowaniem


Spróbujcie to świetna zabawa, w tej akurat książce ja robiłam ilustrację, ale mogą robić je same dzieci, nie trzeba też podpisywać obrazków.

Ostatnio Szarańcz (2 lata) rysował "coś" poskładał to coś w książeczkę i przyszedł mi opowiedzieć, zażyczył sobie też tekturkę na okładkę (tekturki jako szczególnie cenny artykuł plastyczny schowane są w szafie) 

__________________________________________________________

* książka stowrzona po wyjątkowo irytującym matkę (i dzieci) poranku kiedy to dzieci odmówiły zjedzenia czegokolwiek wypijając tylko po kubku niegazowanej wody mineralnej. W postanowieniu niejedzenia trwały do południa. Temat wymyślił Tygrys, widocznie też potrzebował z siebie wyrzucić frustrację :D 

 
Druga ksiązka to prezent urodzinowy Tygrysa- pisałam już że ma "fazę na litery"

MAMOKO NA LITERY

Dostał, osobiście nie podobają mi się ilustrację i nie byłoby to mocno przeszkadzające gdyby nie fakt, że książka składa się z samych ilustracji :)
Jednak specjaliści/ sprzedawcy/ inne mamy pozycję zachwalają więc kupiłam  


Dla tych co wcześniej nie widzieli:
Książka jest kartonowa(różowa), na każdej stronie znajduje się obrazek z bardzo dużą ilością szczegółów, zadaniem malucha jest odnalezienie wszystkich obiektów zaczynających się na dana literę, podana też jest ilość tych obiektów na stronie.


Bardzo zajmujące...
Po jednym dniu "czytania" Tygrysisko zaczął tę pierwszą głoskę w wyrazie wyodrębniać. Ciesze się bardzo, że poszło tak bezproblemowo.

Przeglądając publikację już w domu, zauważyliśmy z małżonkiem, że na stronie oprócz obiektów na daną literę po polsku znajduje się dużo przedmiotów na daną literę po angielsku. Tak więc i dla starszaka będzie się książka nadawała, a i rodzicowi stworzy niemałe wyzwanie...
Jak na razie trwa liczenie "angielskich obiektów" :)

4 komentarze :

  1. Pomysł ze stworzeniem książki samodzielnie super!A mam oko na... też znamy i polecamy... Pozdrawiam i miłego dnia życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam, że moja mama ze mną też robiła książeczki. Super zajmująca zabawa. I jaka duma mnie rozpierała jak się komuś pokazywało :) U nas też czasem bunt na jedzenie, tylko pije i pije, ale komu by się chciało jeść przy takiej pogodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam książeczek robionych z mamą, pamiętam za to, że krzyżówki razem robiłyśmy dla rodziny i że gazety pisałyśmy, takie wspomnienia zostają do końca życia :)

      Usuń
  3. Ja przy okazji dziękuję za udział w mojej Kolorowej zabawie blogowej, a "nadrabiając zaległości blogowe" w końcu zrobiłam małe podziękowanie za wyróżnienie Liebster Blog - i Twój postanowiłam wyróżnić w ten sam sposób:) szczegóły w linku - pozdrawiam: http://mamydopogadania.blogspot.com/2013/06/podwojne-wyroznienie-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń